zawodowcowy

Leon

mój do przepychania rur

Leon

przyszli
-no ten tego rozgośc się a ja musze pod prysznic

flavia

-ja też chcę pod prysznic! - jęknęła ale posłusznie usiadła na kanapie. o kocie zapomniała.

Leon

a on wrócił potem ubrany juz normalnie
-widziałas Macka???a moze chcesz coś do picia

flavia

-czy widziałam: kogo? - zmarszczyła swój piękny nos. - a, nie. do picia? co masz?

Leon

-no kota mówiłem ze nazywa się Maciek,a do picia nie wiem -podszedł bo baru-a na co masz ochote??

flavia

i kot wyszedł. skądś tam. - ojej, jaki słodki! zupełnie jak moja nadusia! - zachwyciła się szczerze i spojrzała na leona. - sok pomarańczowy mi wystarczy.

Leon

-kto???ale jaka nadusia???-podał jej szklanek ze sokiem

flavia

-mój kot! pers. - wzięła szklankę i odłożyła ją na stolik. usiadła na podłodze i pociągnęła kota za jego grzbiet w swoją stronę.

Leon

-tez ma persa???fajnie-ba juz wiedziała ze jedną rzecz mają wspólną lubią koty

flavia

jej byli faceci nie lubili kotów ;c
-nooo... takiego podobnego całkiem, białego. - posmyrała macieja za uchem.

Leon

a chodziła z nikiem???? lol jego byl szary i bardzo sie puszył
-moze się znają albo są rodziną

flavia

-możliwe. - zaśmiała się i zadarła brodę patrząc na leona.

Leon

usmiechnła się i napił soku aby zamaskowac zmieszanie
-to skąd jestes??z Włoch???

flavia

-owszem, skad wiedziałeś? - zagryzła wargę i znowu spojrzała na kota. z jakąś taką namiętnością, z którą tylko na koty potrafiła patrzeć. bo ją fascynowały. były drapieżnikami, a jednak wciąż je kochała. jakaś jej stara sąsiadka była kociarą. miała ich kilka. właśnie podczas wizyt u tej emerytowanej pani, imigrantki z francji pokochała te piękne stworzenia.