zawodowcowy

flavia

no, ojciec jej miał plantacje marihuany w afryce i produkował cygara na kubie. xd
-czemu? - zmarszczyła czoło. - myślałam, ze faceci wolą wygodne życie obok mamusi.

Leon

ale musiał byc turysta z niego
-ja na wygodne zycie musiałem sam zapracować

flavia

-zaradny jesteś. - kiwnęła głową. - i umiesz gotować. - wyszczerzyła się popijając ostatni kęs jedzenia herbatką.

Leon

-zycie uczy nas wielu czynnosci-odparł z usmiechem-to co od dziś jestem pascal??

flavia

-nieeeeeeeeee. bo nie masz pieska, tylko kotka. - pokazała mu język i wstała. włożyła swoje naczynia do zmywarki.

Leon

-nie smakowało ci???

flavia

-było smaczne, ale i tak pascal pewnie by zrobił lepiej. - popatrzyła na niego troskliwie. biedny! pewnie się teraz załamie.

Leon

nie umial znosić porazke zycie tez go tego nauczyło
-pozmywam teraz

flavia

-a ja skorzystam z wanny. - poczochrała go w przelocie po włosach i poszła do łazienki. ehy, specjalnie tych drzwi nie domknęła. kusicielka, mała.

Leon

wczoraj go nie chciała więc dzis tez myslał ze nie chce i nie polazł gupi palant siedział więc na kanapie i macka głaskał

flavia

biedny, teraz traumę do końca życia będzie miał. ;d - teeee, zawodowiec. - ojacie, koszulki zapomniała. ;c - przynieś mi jakieś wdzianko, zią. - darła się z tej wanny. sąsiadów pobudzi!

Leon

on nie ma sąsiadów
-jasne juz sie robi -a potem jej zaniosl tzn przez drzwi reke tylko wszadził

flavia

-dzięki. - wybełkotała wychodząc z wanny i zalewając wodą całą łazienkę. ale amen. odebrała przesyłkę.

Leon

-mam nadzieje ze kolor pasuje a co się stało z moja wczorajsza koszulką??

flavia

-pasuje, chociaż nie wiem do czego. - spojrzała na swoje dalej mokre stopy, bo oni przez te drzwi rozmawiali. - pewnie pod łóżkiem ta koszulka leży, bo tam ją rzuciłam.