skośnooka

Leon

przyszedł i stolik zajął

flavia

ojacie, wpadła targając ze sobą torbę, a w niej strój od baletu. - cześć, długo czekasz?

Leon

-czesc-cmoknął jej policzek
-nie dopiero przyszedłem,juz po zajęciach??

flavia

-już dawno. - pokazała mu język. - ach! co zamawiamy?

Leon

-no chyba suszi???chyba ze wolisz coś innego

flavia

zagryzła dolną wargę i spojrzała na menu. - hmmmm, ja wezmę kurczaka z ryżem i warzywami.

Leon

-okej-skinął na kelnera-a co do picia???

flavia

-wodę z cytryną. - spojrzała na tyłek kelnera.

Leon

-to dla mnie to samo-złozył menu-i jak tam dzień??

flavia

-hm? - popatrzyła na logana. - dzień jak co dzień. - wzruszyła ramionami. - jakiś kretyn mnie wyzywał, że niby mam w sobie tasiemca. - westchnęła.

Leon

roześmiał się
-tasiemca??ale ze czemu???

flavia

-mi się pytasz? - pochyliła się nad stolikiem. - pewnie to ten nożownik, co z psychiatryka uciekł. - przewróciła oczami.

Leon

-jaki nozownik???nic nie słyszalem??jakis nowy bandzior??-skinął głowa w podziekowaniu za przyniesienie potraw

flavia

spojrzała na swój talerz i od razu zabrała się do jedzenia. - no, w wiadomościach mówili. ale to już jak wtedy zasnąłeś.

Leon

-i co jeszcze mówli??zabił juz kogos???-machał pałeczkami i jadła tą swoją rybke